Strony
▼
poniedziałek, 31 sierpnia 2015
Podsumowanie miesiąca SIERPIEŃ 2015
Witajcie w ten upalny dzień!
Dzisiaj słońce daje z siebie wszystko i w ostatni dzień sierpnia obdarowuje nas w takie gorąco! Ten upał już troszeczkę mnie przytłacza. Mam ochotę tylko wskoczyć do wody i z niej nie wychodzić. Pogoda jest niesamowita. Z zimnego, deszczowego dnia, przechodzi w taki skwar. To tylko umacnia nas w świadomości, że jest to niestety ostatni dzień wakacji. Moje lenistwo będzie musiało się skończyć na najbliższe 10 miesięcy. Tegoroczne wolne minęło mi bardzo szybko. Mogłabym powiedzieć, że za szybko. Dużo się u mnie działo, blog, znajomi, wakacyjna praca. To wszystko mnie pochłonęło. Jutro szkoła, a to znaczy, że po raz kolejny rozpocznę naukę, tym razem już w nowej szkole.
Zaraz się pewnie rozpiszę, jak to się stresuje, więc od razu przejdę do rzeczy!
czwartek, 27 sierpnia 2015
"Złodziej pioruna" - Rick Riordan
Tytuł: Złodziej pioruna
Tytuł oryginału: Percy Jackson and The Lightning Thief
Autor: Rick Riordan
Seria: Percy Jackson i bogowie olimpijscy - TOM 1
Wydawnictwo: Galeria Ksiżżki
Tłumaczenie: Agnieszka Fulińska
Data wydania w Polsce: 6 maja 2009
Liczba stron: 360
Kategoria: fantastyka, przygodowe
Życie Percy'ego od samego początku było pełne przeszkód. Co roku wywalany jest ze szkoły. Ma dwanaście lat i jest zwyczajnym dzieckiem z problemami, które w świecie rzeczywistym spotykamy na co dzień. Do czasu. Dysleksja, ADHD, kłopoty z koncentracją, nadwrażliwość emocjonalna. Zawsze wokół niego dzieją się dziwne, wręcz niewytłumaczalne rzeczy. Wywalono go już sześć razy z sześciu szkół. Taki jest właśnie Percy.
Tytuł oryginału: Percy Jackson and The Lightning Thief
Autor: Rick Riordan
Seria: Percy Jackson i bogowie olimpijscy - TOM 1
Wydawnictwo: Galeria Ksiżżki
Tłumaczenie: Agnieszka Fulińska
Data wydania w Polsce: 6 maja 2009
Liczba stron: 360
Kategoria: fantastyka, przygodowe
Życie Percy'ego od samego początku było pełne przeszkód. Co roku wywalany jest ze szkoły. Ma dwanaście lat i jest zwyczajnym dzieckiem z problemami, które w świecie rzeczywistym spotykamy na co dzień. Do czasu. Dysleksja, ADHD, kłopoty z koncentracją, nadwrażliwość emocjonalna. Zawsze wokół niego dzieją się dziwne, wręcz niewytłumaczalne rzeczy. Wywalono go już sześć razy z sześciu szkół. Taki jest właśnie Percy.
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
"Intruz" - Stephanie Mayer
Tytuł: Intruz
Tytuł oryginału: The Host
Autor: Stephanie Mayer
Wydawnictwo: Wydawnictwo dolnośląskie
Tłumaczenie: Łukasz Witczak
Data wydania w Polsce: 3 kwietnia 2013
Liczba stron: 568
Kategoria: fantastyka, science fiction
Stephanie Mayer kojarzy wiele osób - głównie z sagi "Zmierzch", która posiada bardzo skrajne opinie.
Wypożyczając "Intruza" dwa lata temu we wakacje byłam dość sceptycznie nastawiona do tej książki. Zastanawiałam się wtedy, czy powtórzy się historia Belli i jej idealnego Edwarda? Zabranie jej na wakacje było jednym z najlepszych wyborów. Pomimo jej grubości przeczytałam ją bardzo szybko - wręcz za szybko. Minęło tyle czasu, a ja zapomniawszy tak wiele szczegółów z tej książki, postanowiłam do niej wrócić i ponownie ją przeczytać.
Tytuł oryginału: The Host
Autor: Stephanie Mayer
Wydawnictwo: Wydawnictwo dolnośląskie
Tłumaczenie: Łukasz Witczak
Data wydania w Polsce: 3 kwietnia 2013
Liczba stron: 568
Kategoria: fantastyka, science fiction
Stephanie Mayer kojarzy wiele osób - głównie z sagi "Zmierzch", która posiada bardzo skrajne opinie.
Wypożyczając "Intruza" dwa lata temu we wakacje byłam dość sceptycznie nastawiona do tej książki. Zastanawiałam się wtedy, czy powtórzy się historia Belli i jej idealnego Edwarda? Zabranie jej na wakacje było jednym z najlepszych wyborów. Pomimo jej grubości przeczytałam ją bardzo szybko - wręcz za szybko. Minęło tyle czasu, a ja zapomniawszy tak wiele szczegółów z tej książki, postanowiłam do niej wrócić i ponownie ją przeczytać.
sobota, 22 sierpnia 2015
Literackie miasteczko TAG
Witajcie!
Dzisiaj mam dla was post z serii "tych luźniejszych".
Niedawno dostałam nominację do cudownego TAG'u autorstwa LimoBooks.
Dziękuję bardzo! Autorka wykazała się ogromną kreatywnością w stworzeniu nowego (już kolejnego :D) TAG'u. Jest to między innymi:
Dzisiaj mam dla was post z serii "tych luźniejszych".
Niedawno dostałam nominację do cudownego TAG'u autorstwa LimoBooks.
Dziękuję bardzo! Autorka wykazała się ogromną kreatywnością w stworzeniu nowego (już kolejnego :D) TAG'u. Jest to między innymi:
Czyż nazwa nie jest cudna? A teraz szybko o co chodzi. Naszym zadaniem jest stworzenie swojego literackiego miasteczka. Jak każde miasteczko charakteryzuję się poszczególnymi budynkami. Moją rolą jest dopasowanie ulubionych bohaterów literackich, którzy idealnie pasowaliby do 10 miejsc wybranych do tego TAG'u. Więc... zaczynajmy!
czwartek, 20 sierpnia 2015
Film na WEEKEND #5 - "Wiek Adaline"
Tytuł: Wiek Adaline
Gatunek: Melodramat
Produkcja: USA
Premiera w Polsce: 15 maja 2015 r.
Reżyseria: Lee Toland Krieger
Czas trwania: 110 minut
Obsada: Blake Lively, Michel Huisman, Harrison Ford, Ellen Burstyn, Lynda Boyd
Dawno na blogu nie było Filmu na WEEKEND. Po tak długiej przerwie postanowiłam wybrać film, który oglądałam stosunkowo niedawno. Dzisiaj przychodzę do was z wspaniałą, poruszającą i głęboką produkcją jaką jest "Wiek Adaline"
Gatunek: Melodramat
Produkcja: USA
Premiera w Polsce: 15 maja 2015 r.
Reżyseria: Lee Toland Krieger
Czas trwania: 110 minut
Obsada: Blake Lively, Michel Huisman, Harrison Ford, Ellen Burstyn, Lynda Boyd
Dawno na blogu nie było Filmu na WEEKEND. Po tak długiej przerwie postanowiłam wybrać film, który oglądałam stosunkowo niedawno. Dzisiaj przychodzę do was z wspaniałą, poruszającą i głęboką produkcją jaką jest "Wiek Adaline"
"Wieczna młodość czy wielka miłość?"
Piękna Adaline Bowman urodziła się na początku XX wieku. Jako dwudziestodziewięciolatka ulega strasznemu wypadkowi, na skutek którego przestaje się starzeć. Po dłuższym czasie Adaline musi zacząć się ukrywać przed władzami, które chcą poddać ją eksperymentom. Podróżuje, zmienia tożsamość. Jest zmuszona do pożegnań ze swoimi bliskimi, którzy starzeją się na jej oczach. Życie Adaline śledzimy przez prawie cały XX wiek. W końcu kobieta znajdzie miłość, dla której warto wyrzec się śmiertelności. Ale... czy to będzie możliwe?
Każdy z nas pewnie marzył o wielkiej miłości i o nieśmiertelności. Ja jako mniejsza dziewczynka zawsze chciałam żyć wiecznie, nigdy się nie starzeć, być zawsze młodą. Oglądając ten o to film, uświadomiłam sobie, że nieśmiertelność jest wręcz przekleństwem.
Tytułowa bohaterka pierwsze 30 lat swojego życia spędza jako spokojna kobieta. Wychodzi za mąż, rodzi swoją córeczkę. Lecz kiedy przychodzi do tego nieszczęsnego incydentu, jej zegar biologiczny nagle staje w miejscu, lecz w świecie, który wciąż mknie do przodu.
Na początku można by pomyśleć, że to kolejna szablonowa produkcja filmowa o miłości. Zapewniam was, że tak nie jest. To film, który kryje w sobie głębokie wartości. Życie jakie prowadzi Adaline mogłoby się wydawać, że jest fantastyczne wręcz interesujące, kolorowe, niezwykłe, pełne nowych przeżyć, związków, ale tak naprawdę jest bardzo samotne. Takie życie jest pełne bólu, smutku, rozczarowań, kiedy człowiek musi oglądać jak jego najbliższa rodzina umiera.
W pewnym momencie wciąż piękna, młoda twarz staje się przekleństwem. Adaline po prostu rezygnuje z miłości.
Film "Wiek Adaline" poruszył mnie do głębi. Zwykła historia, a jednak posiadająca ogromny przekaz. Produkcja daje wiele do myślenia. Przypomina nam o wartościach, o których doskonale wiemy, lecz w pogoni za dniem o nich zapominamy. To opowieść o starzeniu się, o miłości, o rozstaniach i o świecie, który pędzi i nigdy się nie zatrzymuje.
Zapomnijcie o gonitwie codzienności i porwijcie się magii miłości. Film polecam tym, którzy zechcą wieczorem przysiąść i poświęcić te niecałe 2 godziny historii Adaline. Moim skromnym zdaniem uważam, że naprawdę warto.
wtorek, 18 sierpnia 2015
"Oddychając z trudem" - Rebecca Donovan
Tytuł: Oddychając z trudem
Tytuł oryginału: Barely Breathing
Autor: Rebecca Donovan
Trylogia: Oddechy
Wydawnictwo: Feeria Young
Tłumaczenie: Ernest Kacperski
Data wydania w Polsce: 14 stycznia 2015
Liczba stron: 540
Kategoria: literatura młodzieżowa
Po dramatycznej nocy w domu swojej ciotki Carol, Emma ledwo uchodzi z życiem i nic z tego nie pamięta. Budzi się w szpitalnym łóżku w strasznym stanie. Carol nie stwarza już niebezpieczeństwa głównej bohaterce. Po odbytym procesie sądowym, w którym Emily nie musiała uczestniczyć, trafia do więzienia. Lecz ceną za to wszystko jest brak kontaktu ze swoim kuzynostwem Laylą i Jackiem, których tak bardzo kocha.
Emma powoli dochodzi do siebie. Wraca do szkoły. Zaczyna znowu grać ze swoją drużyną i pomimo skontuzjowanej kostki idzie jej naprawdę świetnie. Stara się wrócić do normalnego życia. Miłość do Evana kwitnie, a przyjaźń z Sarą wciąż trwa. Tylko to nie powstrzymuje innych od ciekawskich spojrzeń, od ukradkowych szeptów. Konsekwencje przeżyć z dawnego domu wciąż ścigają dziewczynę, tym razem w postaci koszmarów.
Po pierwszej części serii Oddechy "Powód by oddychać" - recenzję znajdziecie TUTAJ. miałam ogromny niedosyt. Po zakończeniu wciskającym w fotel, koniecznie chciałam się dowiedzieć jakie dalsze losy życie zgotowało Emmie.
Kiedy zaczęłam czytać "Oddychając z trudem" pierwsze 150 stron bardzo mi się dłużyły. Nic konkretnego się w nich nie działo. Czytało mi się bardzo ciężko i nie mogłam praktycznie przebrnąć przez te pierwsze rozdziały. W pewnym momencie chciałam już odłożyć książkę, odpocząć od tego trudu, jakie zadawało mi czytanie początku, lecz nie poddałam się i brnęłam dalej. Nawet nie wiedziałam kiedy, ale strony zaczęłam przewracać coraz szybciej, a w książkę byłam wciągana coraz bardziej. Wszystko nabrało tempa, a akcja diametralnie zaczęła się rozwijać.
Po sześciu miesiącach tej ciężkiej nocy, Emma decyduje się zamieszkać z matką. Czy to był dobry wybór? Pomyśleć by można, że wszystko wychodzi na prostą, lecz zaczyna poznawać Rachel, która porzuciła ją po śmierci ojca Emmy. W domu matka organizuje imprezy, przyprowadza nieznanych ludzi, wychodzi na całe noce. Zaczynają się dziać różne rzeczy, które nie pomagają Emmie podnieść się po tragicznych przeżyciach. Trafia z jednego piekła do drugiego, gdzie napawana koszmarami powoli nie radzi sobie. Z pomocą przychodzi jej Jonathan, obecny facet matki, który niespodziewanie staje się kimś bliższym dla Emmy. Jak potoczą się dalsze losy głównej bohaterki?
Swoim skromnym zdaniem uważam, że Rebecca Donovan ma talent do poruszania ciężkich, trudnych tematów. W pierwszej części mieliśmy do czynienia z przemocą domową, której padała ofiarą główna bohaterka serii. Tym razem autorka ofiaruje nam zupełnie nowe tematy. Dodając nowych bohaterów i nowe wątki, wprowadziła taką świeżość całej historii, przez co cała powieść stała się bardziej rozbudowana. Drugoplanowi bohaterowie są dobrze wykreowani. To oni dodają takiego smaku tej powieści.
Cieszy mnie fakt, że książka nie jest zbudowana tylko na negatywnych przeżyciach Emmy. Pomimo przykrych, złych sytuacji, wszystko jest przeplatane przez szczęśliwe i spokojne chwile, którymi może cieszyć się bohaterka. Kibicowałam Emmie za każdym razem, kiedy była podłamana.
Pomimo nadziei na lepszą przyszłość, którą zapewnia nam autorka, zakończenie po prostu rozbija na najmniejsze kawałeczki. Po przeczytaniu ostatnich rozdziałów, nie mogłam dojść do siebie. Przewijały się przeze mnie wszystkie emocje (tak jak i podczas całej książki), lecz przy zakończeniu wszystko było z powiększoną siłą. Byłam taka wściekła, że akurat tak się to skończyło. Przede wszystkim byłam zła na Emmę (nie będę pisać dlaczego, bo tego musicie dowiedzieć się sami).
Rebecca Donovan kończąc w ten sposób książkę, zmusza czytelnika do sięgnięcia po ostatni tom trylogii. To właśnie tam rozstrzygnie się całe zakończenie serii. Bardzo długo zwlekałam z przeczytaniem "Bez tchu". Po części chciałam się jak najszybciej dowiedzieć co stanie się dalej z Emmą, a poniekąd nie chciałam się rozstawać z bohaterami, do których tak bardzo się przywiązałam.
Pomimo iż książka zawiera swoje wady, uważam że naprawdę warto sięgnąć po tę pozycję. Nie dajcie zrazić się początkowi, który tak bardzo się dłuży, lecz brnijcie dalej, a może akurat spodoba wam się kontynuacja, jakże popularnej serii.
Książka ta zapewnia nam kolejną dawkę emocji. Budowanie relacji z matką, otwieranie się na innych ludzi, miłość, zdrada, problem z alkoholem są powszechne w lekturze. Właśnie to jest fundamentem całej powieści.
Jeżeli czytaliście "Oddychając z trudem" chętnie poznam wasze opinie. Podobała wam się? Macie jakieś uwagi co do tej książki? Piszcie w komentarzach.
A tym co jeszcze nie zapoznali się z twórczością Rebecci Donovan gorąco polecam!
R.
Tytuł oryginału: Barely Breathing
Autor: Rebecca Donovan
Trylogia: Oddechy
Wydawnictwo: Feeria Young
Tłumaczenie: Ernest Kacperski
Data wydania w Polsce: 14 stycznia 2015
Liczba stron: 540
Kategoria: literatura młodzieżowa
Po dramatycznej nocy w domu swojej ciotki Carol, Emma ledwo uchodzi z życiem i nic z tego nie pamięta. Budzi się w szpitalnym łóżku w strasznym stanie. Carol nie stwarza już niebezpieczeństwa głównej bohaterce. Po odbytym procesie sądowym, w którym Emily nie musiała uczestniczyć, trafia do więzienia. Lecz ceną za to wszystko jest brak kontaktu ze swoim kuzynostwem Laylą i Jackiem, których tak bardzo kocha.
Emma powoli dochodzi do siebie. Wraca do szkoły. Zaczyna znowu grać ze swoją drużyną i pomimo skontuzjowanej kostki idzie jej naprawdę świetnie. Stara się wrócić do normalnego życia. Miłość do Evana kwitnie, a przyjaźń z Sarą wciąż trwa. Tylko to nie powstrzymuje innych od ciekawskich spojrzeń, od ukradkowych szeptów. Konsekwencje przeżyć z dawnego domu wciąż ścigają dziewczynę, tym razem w postaci koszmarów.
Po pierwszej części serii Oddechy "Powód by oddychać" - recenzję znajdziecie TUTAJ. miałam ogromny niedosyt. Po zakończeniu wciskającym w fotel, koniecznie chciałam się dowiedzieć jakie dalsze losy życie zgotowało Emmie.
Kiedy zaczęłam czytać "Oddychając z trudem" pierwsze 150 stron bardzo mi się dłużyły. Nic konkretnego się w nich nie działo. Czytało mi się bardzo ciężko i nie mogłam praktycznie przebrnąć przez te pierwsze rozdziały. W pewnym momencie chciałam już odłożyć książkę, odpocząć od tego trudu, jakie zadawało mi czytanie początku, lecz nie poddałam się i brnęłam dalej. Nawet nie wiedziałam kiedy, ale strony zaczęłam przewracać coraz szybciej, a w książkę byłam wciągana coraz bardziej. Wszystko nabrało tempa, a akcja diametralnie zaczęła się rozwijać.
Po sześciu miesiącach tej ciężkiej nocy, Emma decyduje się zamieszkać z matką. Czy to był dobry wybór? Pomyśleć by można, że wszystko wychodzi na prostą, lecz zaczyna poznawać Rachel, która porzuciła ją po śmierci ojca Emmy. W domu matka organizuje imprezy, przyprowadza nieznanych ludzi, wychodzi na całe noce. Zaczynają się dziać różne rzeczy, które nie pomagają Emmie podnieść się po tragicznych przeżyciach. Trafia z jednego piekła do drugiego, gdzie napawana koszmarami powoli nie radzi sobie. Z pomocą przychodzi jej Jonathan, obecny facet matki, który niespodziewanie staje się kimś bliższym dla Emmy. Jak potoczą się dalsze losy głównej bohaterki?
Swoim skromnym zdaniem uważam, że Rebecca Donovan ma talent do poruszania ciężkich, trudnych tematów. W pierwszej części mieliśmy do czynienia z przemocą domową, której padała ofiarą główna bohaterka serii. Tym razem autorka ofiaruje nam zupełnie nowe tematy. Dodając nowych bohaterów i nowe wątki, wprowadziła taką świeżość całej historii, przez co cała powieść stała się bardziej rozbudowana. Drugoplanowi bohaterowie są dobrze wykreowani. To oni dodają takiego smaku tej powieści.
Cieszy mnie fakt, że książka nie jest zbudowana tylko na negatywnych przeżyciach Emmy. Pomimo przykrych, złych sytuacji, wszystko jest przeplatane przez szczęśliwe i spokojne chwile, którymi może cieszyć się bohaterka. Kibicowałam Emmie za każdym razem, kiedy była podłamana.
Pomimo nadziei na lepszą przyszłość, którą zapewnia nam autorka, zakończenie po prostu rozbija na najmniejsze kawałeczki. Po przeczytaniu ostatnich rozdziałów, nie mogłam dojść do siebie. Przewijały się przeze mnie wszystkie emocje (tak jak i podczas całej książki), lecz przy zakończeniu wszystko było z powiększoną siłą. Byłam taka wściekła, że akurat tak się to skończyło. Przede wszystkim byłam zła na Emmę (nie będę pisać dlaczego, bo tego musicie dowiedzieć się sami).
Rebecca Donovan kończąc w ten sposób książkę, zmusza czytelnika do sięgnięcia po ostatni tom trylogii. To właśnie tam rozstrzygnie się całe zakończenie serii. Bardzo długo zwlekałam z przeczytaniem "Bez tchu". Po części chciałam się jak najszybciej dowiedzieć co stanie się dalej z Emmą, a poniekąd nie chciałam się rozstawać z bohaterami, do których tak bardzo się przywiązałam.
Pomimo iż książka zawiera swoje wady, uważam że naprawdę warto sięgnąć po tę pozycję. Nie dajcie zrazić się początkowi, który tak bardzo się dłuży, lecz brnijcie dalej, a może akurat spodoba wam się kontynuacja, jakże popularnej serii.
Książka ta zapewnia nam kolejną dawkę emocji. Budowanie relacji z matką, otwieranie się na innych ludzi, miłość, zdrada, problem z alkoholem są powszechne w lekturze. Właśnie to jest fundamentem całej powieści.
Jeżeli czytaliście "Oddychając z trudem" chętnie poznam wasze opinie. Podobała wam się? Macie jakieś uwagi co do tej książki? Piszcie w komentarzach.
A tym co jeszcze nie zapoznali się z twórczością Rebecci Donovan gorąco polecam!
R.
poniedziałek, 17 sierpnia 2015
TOP 7 serii/trylogii, które chciałabym przeczytać.
Cześć wszystkim!
Trochę mnie tu nie było, ale wracam pełną parą! Wakacyjny wyjazd był udany i pozwolił mi trochę odpocząć. Kolejne książki przeczytane, a następne kupione!
Dzisiaj zaczynam od luźniejszego posta. Tym razem jest to TOP 7 serii/trylogii, które chciałabym przeczytać. Mam tendencję, że coś zaczynam, a potem tego nie kończę. Zazwyczaj tak jest przy dużych seriach, które zawierają sporo części.
Jest dużo trylogii, które tak bardzo chciałabym przeczytać, ale jakoś nie znajduję do tego motywacji. Mam nadzieję, że ten post pomoże mi się zmobilizować.
1. Trylogia Suzanne Collins "Igrzyska śmierci"
Szczerze mówiąc jest mi aż wstyd, że jeszcze nie zapoznałam się z twórczością Suzanne Collins.
To książki, które wszyscy znają. Większość je czytała, a nawet jeśli nie, to fabuła znana jest z filmu.
Przyznaję się, że filmów też nie oglądałam. I nawet nie wiem o czym dokładnie jest fabuła.
Muszę to szybko nadrobić, zwracając uwagę na fakt, jak te książki popularne są wśród młodzieży i nie tylko.
2. Seria J. K. Rowling "Harry Potter"
Może to się wydawać dziwne, ale dotychczas zapoznałam się tylko z dwoma pierwszymi tomami tej obszernej i jakże popularnej serii. I to jeszcze było w ubiegłym roku!
Nie wiem czemu nie sięgnęłam po dalsze tomy Harrego Pottera. Może to nie był mój czas na przeczytanie go?
Nie wiem.
I tu kolejne zaskoczenie: Filmów też nie oglądałam, tylko dwie pierwsze części tego co przeczytałam. Kompletnie nie wiem jakie dalsze losy spotkają Harrego Pottera, ale mam zamiar dowiedzieć się tego w najbliższej przyszłości.
3. Trylogia Veronica Roth "Niezgodna"
O tej trylogii także było głośno. Do kin wyszły filmy (których także nie oglądałam). Z poleceń mojej koleżanki, słyszałam, że te książki są naprawdę świetne. Muszę się w końcu o tym przekonać.
4. Seria Rick Riordan "Percy Jackson i bogowie olimpijscy"
Podobnie jak w "Harry Potter" przeczytałam z tej serii tylko pierwszą część.
Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd. "Percy..." jest kolejną serią tak popularną i znaną, że aż nie do wiary, że jeszcze ja się z nią nie zapoznałam. Uwielbiam fantastykę, ale moja mobilizacja do czytania tej serii jest bardzo słaba. Pierwsza część naprawdę mi się podobała i chcę przeczytać kolejne tomy, ale nie mam motywacji. I tak jak z poprzednimi seriami tutaj też nie zapoznałam się nawet z filmem.
5. Trylogia Alexandra Bracken "Mroczne umysły"
Trochę mnie tu nie było, ale wracam pełną parą! Wakacyjny wyjazd był udany i pozwolił mi trochę odpocząć. Kolejne książki przeczytane, a następne kupione!
Dzisiaj zaczynam od luźniejszego posta. Tym razem jest to TOP 7 serii/trylogii, które chciałabym przeczytać. Mam tendencję, że coś zaczynam, a potem tego nie kończę. Zazwyczaj tak jest przy dużych seriach, które zawierają sporo części.
Jest dużo trylogii, które tak bardzo chciałabym przeczytać, ale jakoś nie znajduję do tego motywacji. Mam nadzieję, że ten post pomoże mi się zmobilizować.
1. Trylogia Suzanne Collins "Igrzyska śmierci"
Szczerze mówiąc jest mi aż wstyd, że jeszcze nie zapoznałam się z twórczością Suzanne Collins.
To książki, które wszyscy znają. Większość je czytała, a nawet jeśli nie, to fabuła znana jest z filmu.
Przyznaję się, że filmów też nie oglądałam. I nawet nie wiem o czym dokładnie jest fabuła.
Muszę to szybko nadrobić, zwracając uwagę na fakt, jak te książki popularne są wśród młodzieży i nie tylko.
2. Seria J. K. Rowling "Harry Potter"
Może to się wydawać dziwne, ale dotychczas zapoznałam się tylko z dwoma pierwszymi tomami tej obszernej i jakże popularnej serii. I to jeszcze było w ubiegłym roku!
Nie wiem czemu nie sięgnęłam po dalsze tomy Harrego Pottera. Może to nie był mój czas na przeczytanie go?
Nie wiem.
I tu kolejne zaskoczenie: Filmów też nie oglądałam, tylko dwie pierwsze części tego co przeczytałam. Kompletnie nie wiem jakie dalsze losy spotkają Harrego Pottera, ale mam zamiar dowiedzieć się tego w najbliższej przyszłości.
3. Trylogia Veronica Roth "Niezgodna"
O tej trylogii także było głośno. Do kin wyszły filmy (których także nie oglądałam). Z poleceń mojej koleżanki, słyszałam, że te książki są naprawdę świetne. Muszę się w końcu o tym przekonać.
4. Seria Rick Riordan "Percy Jackson i bogowie olimpijscy"
Podobnie jak w "Harry Potter" przeczytałam z tej serii tylko pierwszą część.
Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd. "Percy..." jest kolejną serią tak popularną i znaną, że aż nie do wiary, że jeszcze ja się z nią nie zapoznałam. Uwielbiam fantastykę, ale moja mobilizacja do czytania tej serii jest bardzo słaba. Pierwsza część naprawdę mi się podobała i chcę przeczytać kolejne tomy, ale nie mam motywacji. I tak jak z poprzednimi seriami tutaj też nie zapoznałam się nawet z filmem.
5. Trylogia Alexandra Bracken "Mroczne umysły"
Kiedyś nawet zaczęłam czytać pierwszą część, ale po pierwszych 50 stronach przerwałam czytanie i wzięłam się za inne książki, a o tym kompletnie zapomniałam.
6. Trylogia Czasu Kerstin Gier
O to kolejna trylogia, której jeszcze nie przeczytałam.
Opinie na temat tych książek są podzielone i nie jestem pewna co do nich. Nie wiem czy je przeczytam, ale wciąż są na mojej liście książek do zapoznania się z nimi,
7. Trylogia Katarzyny Berenik Miszczuk "Wiktoria Biankowska"
Tym razem będzie to polska trylogia.
Ogólnie czytam stosunkowo mało książek polskich autorów, ale słyszałam o tej trylogii tyle dobrych opinii, że postanowiłam umieścić je na swoją listę książek do przeczytania.
I tak o to prezentuje się moja lista serii/trylogii, które chciałabym przeczytać.
Jestem załamana swoimi brakami czytelniczymi, ale mam nadzieję, że powoli je nadrobię,
Znacie książki umieszczone w tym poście? Która seria/trylogia jest waszą ulubioną i dlaczego?
Chętnie poznam wasze odpowiedzi. Może podpowiecie mi od czego powinnam zacząć?
Jest ktoś jeszcze kto nie zna danych pozycji?
Zapraszam do komentowania!
Czytelniczego dnia życzę.
R.
piątek, 14 sierpnia 2015
"Prawie jak gwiazda rocka" - Matthew Quick
Tytuł: Prawie jak gwiazda rocka
Tytuł oryginału: Sorta Like a Rock Star
Autor: Matthew Quick
Cykl: Moondrive
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Maria Brzobohata-Sawicka
Data wydania: 8 października 2014
Liczba stron: 376
Kategoria: literatura młodzieżowa
"Prawie jak gwiazda rocka" przeczytałam totalnie przypadkiem. Będąc w miejskiej bibliotece na półce akurat znalazłam książki Matthew Quicka. Tego autora kojarzyłam tylko z "Niezbędnik obserwatorów gwiazd". Po przeczytaniu tej o to książki byłam ciekawa także innych powieści pisarza i tak o to trafiłam na "Wybacz mi, Leonardzie" oraz na tę żółtą książkę. Nawet nie czytałam opisu z tyłu okładki, więc wypożyczałam praktycznie w "ciemno". Lecz to był chyba najtrafniejszy wybór jaki mogłam wtedy dokonać. Książka okazała się obłędna i totalnie zawładnęła moim sercem.
Głowna bohaterka to Amber Appleton, która ma siedemnaście lat i mieszka w szkolnym autobusie ze swoją mamą i psem. Jej obecny dom nie należy do jej wymarzonych, ale nigdy nie traci nadziei i wciąż stara się znaleźć plusy zaistniałej sytuacji. Należy do Federacji Fantastycznych Fanatyków Franksa, trenuje Chrystusowe Diwy z Korei, toczy zaciętą walkę z Joan Sędziwą. Myśli pozytywnie i zaraża wszystkich swoją energią. Kiedy zaczyna myśleć, że już gorzej być nie może, wtedy los postanawia jej udowodnić, jak bardzo się myliła.
Życie Amber nie jest i nigdy nie było idealne. Została porzucona przez biologicznego ojca. Ma tylko matkę, która nie ma szczęścia do związków z mężczyznami i nie potrafi zapewnić odpowiedniego bytu własnej córce. Pomimo wszystkich trudności jakie napotkała dotychczas na swojej drodze, nie ma pretensji do dorosłych. Dostrzega wszystkie dobre aspekty swojego życia, ma ukochanego psa Boba i lojalnych sobie przyjaciół oraz Boga, którego bardzo kocha. Chociaż jest źle, ona jest wciąż uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona do świata, gdzie zapewne część z nas postawiona w takiej sytuacji, zgorzkniałaby bądź nie poradziła sobie z natłokiem tych wszystkich problemów, jakie posiada główna bohaterka.
Język jakim posługuję się autor jest bardzo lekki. Stosuje młodzieżowe slangi i powiedzenia, co sprawia, że przyjemnie czyta się lekturę. Wspaniale zbudowane dialogi powodują, że książkę czyta się bardzo szybko. Piękna i charakterystyczna okładka przykuła mój wzrok i od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać.
Matthew Quick porusza w swojej powieści wiele istotnych tematów. Bezdomność, alkoholizm, niepełnosprawność, nietolerancja - to wszytko jest w naszym świecie na porządku dziennym. Z tymi problemami wciąż się spotykamy. Jednak mimo tych ciężkich wątków, książkę czyta się z uśmiechem na twarzy.
Losy Amber dogłębnie mnie poruszyły. Od początku polubiłam główną bohaterkę. W pewien sposób związałam się z nią emocjonalnie, bo czytając i przeżywając jej historię miałam wrażenie jakby była dla mnie bliską osobą. Podobała mi się jej wiara w świat, w ludzi. Zaraziła nawet mnie swoim optymizmem i energią. Nie bała się powiedzieć prawdy i pomimo wyrządzonych jej krzywd, wciąż pomagała innym ludziom.
Matthew Quick jest jednym z moich ulubionych autorów. Stworzył niebanalną powieść, na której pod żadnym względem nie rozczarowałam się. Dałam się wciągnąć w świat Amber. Ja połykałam tę książkę. Z zapartym tchem śledziłam jej opowieść i mocno trzymałam za nią kciuki. Jestem oczarowana, zachwycona tą książką i praktycznie nie mam do niej żadnych zastrzeżeń.
To rewelacyjna książka, która daje dużo do myślenia i zmusza do głębokich refleksji. Wywołuje wiele różnych emocji i zapada w pamięć. Pomimo iż jest to powieść młodzieżowa, uważam że jest dla każdego! Przy tej książce wiek nie gra roli.
Gorąco polecam!
Bez kitu!
R.
Tytuł oryginału: Sorta Like a Rock Star
Autor: Matthew Quick
Cykl: Moondrive
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Maria Brzobohata-Sawicka
Data wydania: 8 października 2014
Liczba stron: 376
Kategoria: literatura młodzieżowa
"Prawie jak gwiazda rocka" przeczytałam totalnie przypadkiem. Będąc w miejskiej bibliotece na półce akurat znalazłam książki Matthew Quicka. Tego autora kojarzyłam tylko z "Niezbędnik obserwatorów gwiazd". Po przeczytaniu tej o to książki byłam ciekawa także innych powieści pisarza i tak o to trafiłam na "Wybacz mi, Leonardzie" oraz na tę żółtą książkę. Nawet nie czytałam opisu z tyłu okładki, więc wypożyczałam praktycznie w "ciemno". Lecz to był chyba najtrafniejszy wybór jaki mogłam wtedy dokonać. Książka okazała się obłędna i totalnie zawładnęła moim sercem.
Głowna bohaterka to Amber Appleton, która ma siedemnaście lat i mieszka w szkolnym autobusie ze swoją mamą i psem. Jej obecny dom nie należy do jej wymarzonych, ale nigdy nie traci nadziei i wciąż stara się znaleźć plusy zaistniałej sytuacji. Należy do Federacji Fantastycznych Fanatyków Franksa, trenuje Chrystusowe Diwy z Korei, toczy zaciętą walkę z Joan Sędziwą. Myśli pozytywnie i zaraża wszystkich swoją energią. Kiedy zaczyna myśleć, że już gorzej być nie może, wtedy los postanawia jej udowodnić, jak bardzo się myliła.
Życie Amber nie jest i nigdy nie było idealne. Została porzucona przez biologicznego ojca. Ma tylko matkę, która nie ma szczęścia do związków z mężczyznami i nie potrafi zapewnić odpowiedniego bytu własnej córce. Pomimo wszystkich trudności jakie napotkała dotychczas na swojej drodze, nie ma pretensji do dorosłych. Dostrzega wszystkie dobre aspekty swojego życia, ma ukochanego psa Boba i lojalnych sobie przyjaciół oraz Boga, którego bardzo kocha. Chociaż jest źle, ona jest wciąż uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona do świata, gdzie zapewne część z nas postawiona w takiej sytuacji, zgorzkniałaby bądź nie poradziła sobie z natłokiem tych wszystkich problemów, jakie posiada główna bohaterka.
Język jakim posługuję się autor jest bardzo lekki. Stosuje młodzieżowe slangi i powiedzenia, co sprawia, że przyjemnie czyta się lekturę. Wspaniale zbudowane dialogi powodują, że książkę czyta się bardzo szybko. Piękna i charakterystyczna okładka przykuła mój wzrok i od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać.
Matthew Quick porusza w swojej powieści wiele istotnych tematów. Bezdomność, alkoholizm, niepełnosprawność, nietolerancja - to wszytko jest w naszym świecie na porządku dziennym. Z tymi problemami wciąż się spotykamy. Jednak mimo tych ciężkich wątków, książkę czyta się z uśmiechem na twarzy.
Losy Amber dogłębnie mnie poruszyły. Od początku polubiłam główną bohaterkę. W pewien sposób związałam się z nią emocjonalnie, bo czytając i przeżywając jej historię miałam wrażenie jakby była dla mnie bliską osobą. Podobała mi się jej wiara w świat, w ludzi. Zaraziła nawet mnie swoim optymizmem i energią. Nie bała się powiedzieć prawdy i pomimo wyrządzonych jej krzywd, wciąż pomagała innym ludziom.
Matthew Quick jest jednym z moich ulubionych autorów. Stworzył niebanalną powieść, na której pod żadnym względem nie rozczarowałam się. Dałam się wciągnąć w świat Amber. Ja połykałam tę książkę. Z zapartym tchem śledziłam jej opowieść i mocno trzymałam za nią kciuki. Jestem oczarowana, zachwycona tą książką i praktycznie nie mam do niej żadnych zastrzeżeń.
To rewelacyjna książka, która daje dużo do myślenia i zmusza do głębokich refleksji. Wywołuje wiele różnych emocji i zapada w pamięć. Pomimo iż jest to powieść młodzieżowa, uważam że jest dla każdego! Przy tej książce wiek nie gra roli.
Gorąco polecam!
Bez kitu!
R.
środa, 12 sierpnia 2015
"Fangirl" - Rainbow Rowell
Tytuł: Fangirl
Tytuł oryginału: Fangirl
Autor: Rainbow Rowell
Cykl: Moondrive
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Magdalena Zielińsla
Data wydania: 27 lipca 2015 roku
Liczba stron: 380
Kategoria: literatura młodzieżowa
Wren i Cath to siostry bliźniaczki, z wyglądu identyczne, lecz z charakteru są jak ogień i woda. Są swoimi przeciwieństwami: Wren lubi imprezować, pić alkohol, spotykać się z innymi ludźmi. Cath jest typem samotnika - woli siedzieć w domu i pisać fanfikcion do książki, którą kocha nad życie. Są nierozłączne, lecz idąc do colleg'u, ich drogi się powoli rozchodzą. Nie mieszkają razem, a Cath musi wyjść ze swojego "kokonu bezpieczeństwa". W jej życiu pojawiają się dwie osoby: zawsze szczera Reagan i wiecznie uśmiechnięty Levi. Wystarczy tylko kilka miesięcy w nowej szkole, a jej przyjaciele wywrócą wszystko do góry nogami w jej poukładanym świecie.
Kończąc wczoraj powieść Rainbow Rowell, nie wiedziałam co myśleć o tej książce. Moja opinia była zdecydowanie podzielona. Teraz pisząc tę recenzję, wiem już co mi się w "Fangirl" podobało, a co nie. Wcześniej byłam strasznie rozkojarzona, bo nie do końca wiedziałam, jakie jest moje zdanie na temat całej fabuły.
Może zacznę od głównych bohaterów. Każda z tych postaci jest bardzo charakterystyczna i różna od siebie. I to mnie cieszyło. Nie było monotonii. Od samego początku autorka wręcz nasuwa nam te najważniejsze cechy każdego z osobna. Łatwo nam jest ocenić kto jaki jest, bo moim zdaniem, praktycznie wiemy to już od pierwszych stron powieści.
Przede wszystkim urzekł mnie Levi, który jest ciągle uśmiechnięty. Bije od niego taki szczery optymizm(którego czasami jest aż w nadmiarze), którym zarażał wszystkich dookoła. W pracy, w szkole. Jest zawsze uśmiechnięty. Czasami zastanawiałam się, czy go to nie boli, to ciągłe uśmiechanie się.
Tytułowa Fangril, czyli Cath jest dość nietypowa. Często panikuje, jest nieśmiała, i gdyby tylko mogła zamieszkałaby w fikcyjnym świecie Simona Snowa. Jednocześnie jest sympatyczna, rozważna i ma przeogromną fantazję. Jednak zabrakło mi tego czegoś w tej postaci. Tej wyjątkowości, która wyróżniałaby ją na tle większości głównych bohaterek w literaturze młodzieżowej. Największym podobieństwem między mną, a Cath jest czytanie książek. Uwielbiamy je obie!
Styl Rainbow Roweel jest naprawdę bardzo dobry. Pierwszy raz się z nim spotkałam. Słowa pisane z jej pióra czyta się bardzo lekko i przyjemnie. Książkę przeczytałam wyjątkowo szybko. Jest pełna zabawnych dialogów, na które uśmiechałam się jak głupia. Podobało mi się to, że oprócz historii Cath są wplątane fragmenty historii Simona. Mogłam poznać tą postać i dowiedzieć się kim jest. W powieści możemy znaleźć także rady jak zacząć pisać. To może naprawdę się przydać, zważając na wskazówki zawarte przez autorkę.
Ogólnie książka "Fangirl" była bardzo nagłośniona. Na facebook'u i nie tylko bardzo często widziałam posty związane z tą pozycją, która uważana była za fenomen. Wyczekiwałam premiery i osobiście ją kupiłam. Byłam przekonana, że ta książka skradnie moje serce. Jestem jednak lekko rozczarowana. "Fangirl" podobała mi się, ale nie na tyle jak myślałam że mi się spodoba. Zabrakło mi zdecydowanie akcji, zaskoczenia, bo w niektórych momentach można się domyślić co stanie się później. Nie mogę powiedzieć, czy "Eleonora i Park" jest podobna do nowej powieści Rainbow Rowell, bo akurat tej pozycji nie czytałam.
"Fangirl" to opowieść o przyjaźni, o poznawaniu innych ludzi i przede wszystkim siebie. To książka o stawianiu czoła różnicom miedzy nami i o trudnym dojrzewaniu. To historia o młodej miłości i o ludziach, którzy kochają książki.
Książka idealna na lato. Lekka i przyjemna. Gorąco polecam osobom, które właśnie chcą poświęcić czas książce, dzięki której będą się śmiać razem z bohaterami. Przy której się odprężą i dadzą się wciągnąć w nietuzinkową historię nastolatków.
Nie żałuję, że przeczytałam tę pozycję, a czas na nią poświęcony nie jest zmarnowany.
Piszcie w komentarzach wasze wrażenia po książce Rainbow Rowell, jeśli już ją przeczytaliście.
Chętnie je poznam!
R.
Tytuł oryginału: Fangirl
Autor: Rainbow Rowell
Cykl: Moondrive
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Magdalena Zielińsla
Data wydania: 27 lipca 2015 roku
Liczba stron: 380
Kategoria: literatura młodzieżowa
Wren i Cath to siostry bliźniaczki, z wyglądu identyczne, lecz z charakteru są jak ogień i woda. Są swoimi przeciwieństwami: Wren lubi imprezować, pić alkohol, spotykać się z innymi ludźmi. Cath jest typem samotnika - woli siedzieć w domu i pisać fanfikcion do książki, którą kocha nad życie. Są nierozłączne, lecz idąc do colleg'u, ich drogi się powoli rozchodzą. Nie mieszkają razem, a Cath musi wyjść ze swojego "kokonu bezpieczeństwa". W jej życiu pojawiają się dwie osoby: zawsze szczera Reagan i wiecznie uśmiechnięty Levi. Wystarczy tylko kilka miesięcy w nowej szkole, a jej przyjaciele wywrócą wszystko do góry nogami w jej poukładanym świecie.
Kończąc wczoraj powieść Rainbow Rowell, nie wiedziałam co myśleć o tej książce. Moja opinia była zdecydowanie podzielona. Teraz pisząc tę recenzję, wiem już co mi się w "Fangirl" podobało, a co nie. Wcześniej byłam strasznie rozkojarzona, bo nie do końca wiedziałam, jakie jest moje zdanie na temat całej fabuły.
Może zacznę od głównych bohaterów. Każda z tych postaci jest bardzo charakterystyczna i różna od siebie. I to mnie cieszyło. Nie było monotonii. Od samego początku autorka wręcz nasuwa nam te najważniejsze cechy każdego z osobna. Łatwo nam jest ocenić kto jaki jest, bo moim zdaniem, praktycznie wiemy to już od pierwszych stron powieści.
Przede wszystkim urzekł mnie Levi, który jest ciągle uśmiechnięty. Bije od niego taki szczery optymizm
Tytułowa Fangril, czyli Cath jest dość nietypowa. Często panikuje, jest nieśmiała, i gdyby tylko mogła zamieszkałaby w fikcyjnym świecie Simona Snowa. Jednocześnie jest sympatyczna, rozważna i ma przeogromną fantazję. Jednak zabrakło mi tego czegoś w tej postaci. Tej wyjątkowości, która wyróżniałaby ją na tle większości głównych bohaterek w literaturze młodzieżowej. Największym podobieństwem między mną, a Cath jest czytanie książek. Uwielbiamy je obie!
Styl Rainbow Roweel jest naprawdę bardzo dobry. Pierwszy raz się z nim spotkałam. Słowa pisane z jej pióra czyta się bardzo lekko i przyjemnie. Książkę przeczytałam wyjątkowo szybko. Jest pełna zabawnych dialogów, na które uśmiechałam się jak głupia. Podobało mi się to, że oprócz historii Cath są wplątane fragmenty historii Simona. Mogłam poznać tą postać i dowiedzieć się kim jest. W powieści możemy znaleźć także rady jak zacząć pisać. To może naprawdę się przydać, zważając na wskazówki zawarte przez autorkę.
Ogólnie książka "Fangirl" była bardzo nagłośniona. Na facebook'u i nie tylko bardzo często widziałam posty związane z tą pozycją, która uważana była za fenomen. Wyczekiwałam premiery i osobiście ją kupiłam. Byłam przekonana, że ta książka skradnie moje serce. Jestem jednak lekko rozczarowana. "Fangirl" podobała mi się, ale nie na tyle jak myślałam że mi się spodoba. Zabrakło mi zdecydowanie akcji, zaskoczenia, bo w niektórych momentach można się domyślić co stanie się później. Nie mogę powiedzieć, czy "Eleonora i Park" jest podobna do nowej powieści Rainbow Rowell, bo akurat tej pozycji nie czytałam.
"Fangirl" to opowieść o przyjaźni, o poznawaniu innych ludzi i przede wszystkim siebie. To książka o stawianiu czoła różnicom miedzy nami i o trudnym dojrzewaniu. To historia o młodej miłości i o ludziach, którzy kochają książki.
Książka idealna na lato. Lekka i przyjemna. Gorąco polecam osobom, które właśnie chcą poświęcić czas książce, dzięki której będą się śmiać razem z bohaterami. Przy której się odprężą i dadzą się wciągnąć w nietuzinkową historię nastolatków.
Nie żałuję, że przeczytałam tę pozycję, a czas na nią poświęcony nie jest zmarnowany.
Piszcie w komentarzach wasze wrażenia po książce Rainbow Rowell, jeśli już ją przeczytaliście.
Chętnie je poznam!
R.
piątek, 7 sierpnia 2015
Film na WEEKEND #4 - "Mały Książę"
Tytuł: Mały Książe
Gatunek: Animacja, Fantasy, Przygodowe
Produkcja: Francja
Premiera w Polsce: 7 lipca 2015 roku
Reżyseria: Mark Osborne
Czas trwania: 108 minut
Dubbing: Małgorzata Kożuchowska, Aleksandra Kowalicka, Włodzimierz Press, Antoni Pawlicki, Piotr Adamczyk
O książce Antonie de Saint-Exupery "Mały Książę" nie muszę opowiadać. Wszyscy ją znamy, czy to ze szkoły, czy z różnych innych źródeł. Wszyscy wiemy kim jest Mały Książę i znamy chociaż rąbek jego historii. Dzisiaj nie będę recenzować tej przecudownej książki, lecz skupię się na ekranizacji, która jest już obecna w kinach.
Na premierę wybrałam się wraz z młodszą siostrą. Oglądając zwiastun "Małego Księcia" byłam bardzo ciekawa wizji Marka Osborna, którą nam, jako widzą próbuje przekazać. To nie jest tylko historia Małego Księcia, lecz wplecione zostały przede wszystkim dalsze losy pilota.
Gorąco polecam.
R.
Gatunek: Animacja, Fantasy, Przygodowe
Produkcja: Francja
Premiera w Polsce: 7 lipca 2015 roku
Reżyseria: Mark Osborne
Czas trwania: 108 minut
Dubbing: Małgorzata Kożuchowska, Aleksandra Kowalicka, Włodzimierz Press, Antoni Pawlicki, Piotr Adamczyk
O książce Antonie de Saint-Exupery "Mały Książę" nie muszę opowiadać. Wszyscy ją znamy, czy to ze szkoły, czy z różnych innych źródeł. Wszyscy wiemy kim jest Mały Książę i znamy chociaż rąbek jego historii. Dzisiaj nie będę recenzować tej przecudownej książki, lecz skupię się na ekranizacji, która jest już obecna w kinach.
Na premierę wybrałam się wraz z młodszą siostrą. Oglądając zwiastun "Małego Księcia" byłam bardzo ciekawa wizji Marka Osborna, którą nam, jako widzą próbuje przekazać. To nie jest tylko historia Małego Księcia, lecz wplecione zostały przede wszystkim dalsze losy pilota.
Może zacznę od tego, że strasznie się bałam, że ekranizacja może przyćmić fenomen tej książki. Bałam się, że film choć trochę zniszczy ten urok baśni. Po prostu miałam nadzieję, że Mark Osborne tego nie zepsuje. I nie zepsuł.
Nie wiem jak jest u was, ale jak ja pierwszy raz oglądnęłam zwiastun popłakałam się. Łzy spływały mi jak grochy. A najlepsze jest to, że przed obejrzeniem filmu, zwiastun widziałam cztery razy.... i tak, za każdym razem płakałam. Może to się wam wydawać z lekka dziwne, ale sam zwiastun wywołał we mnie silne emocje.
Akcja filmu rozgrywa się w rzeczywistości, gdzie Mały Książę kompletnie nie jest znany. Na pewnym osiedlu mieszka mała dziewczynka wraz ze swoją matką, która jest pracownikiem jakiejś dużej firmy. Swojej córce tworzy tzw. "Plan na życie", rozpisując jej harmonogram całych wakacji. Plan nauki jednak idzie w łeb, ponieważ dziewczynka poznaje swojego sąsiada. Stary pilot opowie jej o pewnym chłopcu mieszkającym na asteroidzie i utrzyma ją w przekonaniu, że tabele to nie sposób na życie.
Mark Osborne najpierw "oswaja" widza. Wprowadza nas w świat jaki jest teraz. W świat, gdzie nie ma miejsca na wolny czas dla rodziny czy przyjaciół. Jest tylko praca i praca, która staje się najważniejsza. Dopiero potem przedstawia nam bardziej umowną i namacalną konwencję filmu kukiełkowego.
"Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu..."
Należą się ogromne oklaski dla reżysera, który nie stworzył historii Małego Księcia "po bożemu", Podjął trud wprowadzając kino kukiełkowe. Tajemnica starego pilota daje nam możliwość domyślenia się, jakim jest teraz człowiekiem, co się z nim działo, po wróceniu z Sahary.
Osborne wprowadził jednak dodatkowy rozdział, gdzie główna bohaterka wyrusza we wspaniałą podróż i dowiaduje się, co spotkało później tytułowego bohatera. Ta część filmu odbiega od oryginału baśni, lecz ma tak samo mocny przekaz. Jednak ta część nie przypadła do gustu.
Sam film wywarł na mnie ogromne wrażenie. Płakałam jak bóbr, a z sali wyszłam cała czerwona i zapłakana. Nie mogłam się otrząsnąć po tej ekranizacji. Byłam i nadal jestem rozbita na malutkie kawałeczki. Myślę, że stan w jaki wprowadziła mnie ta produkcja filmowa, była także zasługą samego autora książki. Uwielbiam "Małego Księcia", a ekranizacja go przywróciła moje dawne emocje, kiedy czytałam powieść Antonie de Saint-Exupery.
Uważam, że naprawdę warto iść do kina na tę animację. Film zrobiony dla dzieci, ale myślę, że główny przekaz jest kierowany jednak do dorosłych.
"Wszyscy dorośli byli kiedyś dziećmi, ale niewielu z nich pamięta o tym"
"Małego Księcia" przedstawiono w nowej i nieoczekiwanej wersji. Według mnie reżyser zachował ducha oryginału, dodając lekki przejaw świeżości samej baśni.
R.
środa, 5 sierpnia 2015
"Czerwona królowa" - Victoria Aveyard
Tytuł: Czerwona Królowa
Tytuł oryginału: Red Queen
Autor: Victoria Aveyard
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Adriana Sokołowska-Ostapko
Data wydania: 18 lutego 2015 roku
Liczba stron: 488
Kategoria: fantastyka, science fiction
Na moją półkę książka ta trafiła już w maju, dostając ją na urodziny. Musiało minąć, aż tyle czasu, żebym w końcu po nią sięgnęła. Czy mi się spodobała? Czy żałuję, że tak późno ją przeczytałam, chociaż posiadam ją tak długo? Na oba pytania odpowiedź brzmi TAK! A to jest kolejna recenzja, w której będę mówiła pozytywnie o książce.
Mare Molly Barrow urodziła się 17 listopada 302 roku Nowej Ery. Jest córką Daniela i Ruth Barrowów - małżeństwa ludzi Czerwonych. Tak, Czerwonych, bo świat teraz dzieli się tylko na dwa kolory: Czerwony i... Srebrny. To właśnie kolor krwi decyduje o Twojej pozycji w społeczeństwie. Czerwoni to słudzy, biedacy, tania siła robocza, ludzie którzy są wysyłani na front. Srebrni są panami, arystokratami, którzy mają moc, kierują się siłą i potęgą. Mają dzięki temu władzę nad prawie wszystkim.
Mare nie ma zawodu, a osiemnaste urodziny coraz bliżej. Los jej jest podzielony, bo właśnie osiągając pełnoletność trafi do wojska. Chodzi do szkoły nieregularnie, ma słabe stopnie, a jej drugie imię to Oszustka. Kradzieże, różnorodne wykroczenia ma na swoim koncie, za które z pewnością trafiłaby do więzienia nie raz.
Wszystko diametralnie się zmienia, kiedy trafia do pałacu, jako służąca. Jednak długo nie zagrzeje sobie miejsca na nowej posadzie, ponieważ przypadkiem odrywa, że nie jest zwykłą Czerwoną...
O "Czerwonej Królowej" było bardzo głośno. Promocja tej książki była ogromna nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Zapewne większość z was ją czytała, a jeśli nie to jesteście w tej miej licznej grupie. Okładkę książki widziałam prawie wszędzie. Była obecna na większości stron internetowych dotyczących literatury.
Książka Victorii Aveyard jest powieścią, gdzie panuje dystopia. Dążenie do wymarzonego, idealnego świata jest wręcz rzeczą nierealną, ale jakże kuszącą. W świecie Mare od dawna są toczone wojny, w których giną niewinni ludzie z jej rodu. Srebrni są bez litośni, a krew na kartach powieści nie raz już została przelana.
Główną bohaterkę naprawdę polubiłam. To prosta dziewczyna, która wie, jak trudne bywa życie. Zmuszona do nędzy potrafi docenić każdy dobry aspekt jej dni. Podziwiam ją za odwagę. Chociaż tak często się bała, nie poddawała się i dążyła dalej do wybranego sobie celu. Dzielnie walczyła i broniła swojego rodu. Jej naiwność czasami była aż przesadna, co w pewnych momentach mnie irytowało. Chociaż została rzucona na głęboką wodę, poradziła sobie w świecie Srebrnych, których poznała "od kuchni". Musi ukrywać siebie, swoją naturę, ale pomagają jej w tym jej sprzymierzeńcy.
Książka jest pełna akcji, a każde znaczące wydarzenie napędza napięcie, które buduje autorka od samego początku powieści. Powoduje to, że od książki nie mogłam się oderwać. Wciąż myślałam o przyszłych losach bohaterów. Podobało mi się to, że autorka wątku miłosnego nie przedstawiła jako najważniejszego. Oczywiście jest on obecny, ale nie aż tak jak w innych powieściach. Książę Cal i jego brat Maven - nie wiedziałam, który z nich jest lepszy. W jednym momencie stawiałam na Cala, a w innym na jego brata. Autorka świetnie wykreowała drugorzędnych bohaterów, pozwalając najpierw czytelnikowi ocenić ich samemu, a dopiero na końcu przedstawić najszczerszą prawdę.
Autorka splotła losy osób, które nie powinny mieć ze sobą nic wspólnego. Uwikłała młodą dziewczynę w wir kłamstw, intryg, jednocześnie obdarzając ją niezwykłą mocą, która jest jej przyszłością. Odebrano jednak Mare coś ważnego. Przecież wszystko ma swoją cenę...
Walka o sprawiedliwość na śmierć i życie, oddanie swoim pobratymcom, przyjaźń i miłość do rodziny - to jedne z wielu wartości, które skrywa w sobie ta powieść. Zawiera w sobie wiele istotnych stwierdzeń, które jednoznacznie przypominają nam że nie można ufać każdemu.
Jak każda książka ta również ma pewne wady. Brakowało mi genezy świata Mare. Mam nadzieję, że w kolejnej części historia świata głównej bohaterki zostanie lepiej rozwinięta. Są jeszcze pewne rzeczy, które jednak mnie z lekka drażniły, ale są tak małe, że nie istotne porównując do całokształtu.
Książką jestem oczarowana. Jeżeli jej nie czytaliście naprawdę polecam. Może akurat i wam się spodoba. :)
Wciągająca, interesująca, pełna emocji, nieprzewidywalna.
Taka właśnie jest " Czerwona Królowa"!
Tytuł oryginału: Red Queen
Autor: Victoria Aveyard
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Adriana Sokołowska-Ostapko
Data wydania: 18 lutego 2015 roku
Liczba stron: 488
Kategoria: fantastyka, science fiction
Na moją półkę książka ta trafiła już w maju, dostając ją na urodziny. Musiało minąć, aż tyle czasu, żebym w końcu po nią sięgnęła. Czy mi się spodobała? Czy żałuję, że tak późno ją przeczytałam, chociaż posiadam ją tak długo? Na oba pytania odpowiedź brzmi TAK! A to jest kolejna recenzja, w której będę mówiła pozytywnie o książce.
Mare Molly Barrow urodziła się 17 listopada 302 roku Nowej Ery. Jest córką Daniela i Ruth Barrowów - małżeństwa ludzi Czerwonych. Tak, Czerwonych, bo świat teraz dzieli się tylko na dwa kolory: Czerwony i... Srebrny. To właśnie kolor krwi decyduje o Twojej pozycji w społeczeństwie. Czerwoni to słudzy, biedacy, tania siła robocza, ludzie którzy są wysyłani na front. Srebrni są panami, arystokratami, którzy mają moc, kierują się siłą i potęgą. Mają dzięki temu władzę nad prawie wszystkim.
Mare nie ma zawodu, a osiemnaste urodziny coraz bliżej. Los jej jest podzielony, bo właśnie osiągając pełnoletność trafi do wojska. Chodzi do szkoły nieregularnie, ma słabe stopnie, a jej drugie imię to Oszustka. Kradzieże, różnorodne wykroczenia ma na swoim koncie, za które z pewnością trafiłaby do więzienia nie raz.
Wszystko diametralnie się zmienia, kiedy trafia do pałacu, jako służąca. Jednak długo nie zagrzeje sobie miejsca na nowej posadzie, ponieważ przypadkiem odrywa, że nie jest zwykłą Czerwoną...
O "Czerwonej Królowej" było bardzo głośno. Promocja tej książki była ogromna nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Zapewne większość z was ją czytała, a jeśli nie to jesteście w tej miej licznej grupie. Okładkę książki widziałam prawie wszędzie. Była obecna na większości stron internetowych dotyczących literatury.
Książka Victorii Aveyard jest powieścią, gdzie panuje dystopia. Dążenie do wymarzonego, idealnego świata jest wręcz rzeczą nierealną, ale jakże kuszącą. W świecie Mare od dawna są toczone wojny, w których giną niewinni ludzie z jej rodu. Srebrni są bez litośni, a krew na kartach powieści nie raz już została przelana.
Główną bohaterkę naprawdę polubiłam. To prosta dziewczyna, która wie, jak trudne bywa życie. Zmuszona do nędzy potrafi docenić każdy dobry aspekt jej dni. Podziwiam ją za odwagę. Chociaż tak często się bała, nie poddawała się i dążyła dalej do wybranego sobie celu. Dzielnie walczyła i broniła swojego rodu. Jej naiwność czasami była aż przesadna, co w pewnych momentach mnie irytowało. Chociaż została rzucona na głęboką wodę, poradziła sobie w świecie Srebrnych, których poznała "od kuchni". Musi ukrywać siebie, swoją naturę, ale pomagają jej w tym jej sprzymierzeńcy.
Książka jest pełna akcji, a każde znaczące wydarzenie napędza napięcie, które buduje autorka od samego początku powieści. Powoduje to, że od książki nie mogłam się oderwać. Wciąż myślałam o przyszłych losach bohaterów. Podobało mi się to, że autorka wątku miłosnego nie przedstawiła jako najważniejszego. Oczywiście jest on obecny, ale nie aż tak jak w innych powieściach. Książę Cal i jego brat Maven - nie wiedziałam, który z nich jest lepszy. W jednym momencie stawiałam na Cala, a w innym na jego brata. Autorka świetnie wykreowała drugorzędnych bohaterów, pozwalając najpierw czytelnikowi ocenić ich samemu, a dopiero na końcu przedstawić najszczerszą prawdę.
Autorka splotła losy osób, które nie powinny mieć ze sobą nic wspólnego. Uwikłała młodą dziewczynę w wir kłamstw, intryg, jednocześnie obdarzając ją niezwykłą mocą, która jest jej przyszłością. Odebrano jednak Mare coś ważnego. Przecież wszystko ma swoją cenę...
Walka o sprawiedliwość na śmierć i życie, oddanie swoim pobratymcom, przyjaźń i miłość do rodziny - to jedne z wielu wartości, które skrywa w sobie ta powieść. Zawiera w sobie wiele istotnych stwierdzeń, które jednoznacznie przypominają nam że nie można ufać każdemu.
"Każdy może zdradzić każdego"
Jak każda książka ta również ma pewne wady. Brakowało mi genezy świata Mare. Mam nadzieję, że w kolejnej części historia świata głównej bohaterki zostanie lepiej rozwinięta. Są jeszcze pewne rzeczy, które jednak mnie z lekka drażniły, ale są tak małe, że nie istotne porównując do całokształtu.
Książką jestem oczarowana. Jeżeli jej nie czytaliście naprawdę polecam. Może akurat i wam się spodoba. :)
Wciągająca, interesująca, pełna emocji, nieprzewidywalna.
Taka właśnie jest " Czerwona Królowa"!
"Powstańmy! Czerwoni niczym świt!"
R.
wtorek, 4 sierpnia 2015
LIEBSTER BLOG AWARD #1
Witajcie Książkoholicy!
Dzisiaj przybywam do was z czymś innym i nowym na moim blogu. Zawieje świeżością i może poznacie minie troszkę lepiej.
Dzisiejszy post dotyczy:
Dziękuję BARDZO Alicji z bloga Alicja w Krainie Książek za nominację do tego TaGu.
Jest mi niezmiernie miło, że i ja mogę wziąść w tym udział!
A więc może zaczynajmy! :)
1. Czy w czasie czytania książek słuchasz muzyki? Jeżeli tak, to jakiej?
Wcześniej nie cierpiałam, kiedy podczas czytania coś mi grało, albo ktoś się koło mnie kręcił. Zawsze wolałam mieć ciszę i spokój. Wtedy mogłam w 100% skupić się na czytanej lekturze.
A teraz? Kiedy zaczęłam czytać w szkole, zatłoczonych autobusach, w poczekalniach teraz nic mi nie przeszkadza w skupieniu się. Coraz częściej słucham muzyki przy czytaniu książek. Zazwyczaj jest to Imagine Dragons albo The Neighbourhood. Tym razem na mojej liście góruje to:
2. Złapałaś złotą rybkę i masz tylko jedno życzenie. O co poprosisz?
Hm.. trudno wybrać jedno życzenie. Ale prosiłabym o dużo dużo kolejnej dawki motywacji. Bo często zaczynam coś robić, ale potem przestaje, bo mi się nie chcę i nie mam tego "napędu" do dalszych działań.
3. Niedoceniona Twoim zdaniem książka, która już dawno powinna zostać zekranizowana.
Na początku powiedziałbym, że powinna zekranizowana być książka Mathhewa Quicka "Wybacz mi, Leonardzie" , ale bałabym się, że tak wspaniałą według mnie książkę mogliby po prostu ekranizacją zepsuć. Straciła by wtedy swój urok, więc mój wybór trafia na książkę "Drżenie" Maggie Stiefvater.
Przecież już dawno miała być zekranizowana, a chciałabym to zobaczyć. :)
4. Czy słuchowiska powinny pojawić się w radiu?
Przed odpowiedzią na to pytanie, musiałam upewnić się czy to jest to o czym dokładnie myślałam. Słuchowiska to była naprawdę fajna sprawa, ale nie wiem czy w tych czasach cieszyłyby się taką popularnością.
5. Najlepszy prezent dla mola książkowego? (pomijając książki)
Myślę, że jeśli chodzi tu o mole książkowe to oczywiście różnego rodzaju gadżety do książek byłyby dobrym pomysłem.
6. Masz możliwość przenieść się w czasie - z którym nieżyjącym pisarzem porozmawiasz?
Oczywiście z Tolkienem, którego uwielbiam zwłaszcza za "Władcę pierścieni".
7. Jak rozbudzić w młodych czytelnikach chęć do czytania?
Może przez różnego rodzaju akcje czytelnicze, banery. Wiem, że to jest obecne w sieci, telewizji itp. ale może z podwojoną siłą by zadziałało?
Ale jeżeli osoba nie chce czytać, to raczej się jej nie zmusi do tego. Mam przykład na własnej siostrze, która nie cierpi czytać. Może, gdy trafi na coś dla siebie, to zaszczepi się w niej miłość do czytania. Może wtedy zacznie sięgać po kolejne pozycje.
8. Wydawca najnowszej encyklopedii prosi Cię o wyjaśnienie terminu Książkoholizm. Co napiszesz?
Książkoholizm - choroba ludzkości, która jest coraz rzadziej spotykana. Nie uleczalna, lecz nie zagrażająca życiu. Wręcz przeciwnie! Powoduje wzrost inteligencji człowieka, oraz jego wyobraźni.
9. Jak sądzisz, czy ebooki są przyszłością czytelnictwa?
Technologia wciąż idzie do przodu, a ebooki są ogromną wygodą, bo możemy czytać wszędzie.
Nie chciałabym, aby ebooki były przyszłością czytelnictwa, bo samo posiadanie książki fizycznie jest ogromną... hmm radością? Nie wiem jak miałabym to dokładniej opisać.
10. Twoje ulubione wydawnictwo?
Nie mam ulubionego wydawnictwa. :)
11. Którego książkowego lub filmowego czarnego bohatera chciałabyś sprowadzić na dobrą drogę?
Absolutnie żadnego! Bo przecież zawsze te czarne charaktery dają fajny posmak książce, nakręcają fabułę i z nimi zawsze się coś dzieje!
Odpowiedziałam już na wszystkie pytania i to chyba wszystko. Prawie wszystko!
Oczywiście nie zapomniałabym o kolejnych nominacjach!
A nominuję 3 osoby:
* Dominik z bloga http://polynaeces.blogspot.com
* Paulina z bloga http://artystycznie-poukladana.blogspot.com
* Talki'n cloud z bloga http://mojswiatmojeksiazki.blogspot.com
Pytania zostają te same.
Jeszcze raz dziękuję za nominację, Alicjo.
R.
sobota, 1 sierpnia 2015
Film na WEEKEND #3 - "Nieproszeni goście: + ZMIANY
Tytuł: Nieproszeni goście
Gatunek: Thiller, horror
Produkcja: Kanada, Niemcy, USA
Premiera w Polsce: 17 kwietnia 2009
Reżyseria: Charles i Thomas Guard
Czas trwania: 87 minut
Obsada: Emily Browning, Arielle Kebbel, David Stratharin, Elizabeth Banks
Cześć!
Post miał pojawić się już w czwartek, jak co tydzień, lecz nie byłam w stanie opublikować "Filmu na Weekend". Na blogu teraz dużo się pozmieniało. Praktycznie cały wizerunek strony uległ zmianie, co pochłonęło mój wolny czas.
Ale jak to się mówi: Lepiej późno niż wcale, a dzisiaj przychodzę do was z filmem, który spowoduję, że powieje tutaj trochę grozą...
Po dziesięciu miesiącach pobytu w szpitalu psychiatrycznym Anna w końcu wraca do domu. Wcześniej mama ginie w pożarze, a Anna próbuje popełnić samobójstwo. Kiedy opuszcza mury ośrodka, dowiaduje się, że jej ojciec związał się z młodszą od siebie pielęgniarką, która opiekowała się jej chorą mamą. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie fakt, że pierwszej nocy dziewczynę nawiedza duch matki, który za swoją śmierć obwinia Rachel, nową kobietę ojca. Anna i jej siostra zaczną prowadzić śledztwo, ale czy cokolwiek znajdą tego dowiecie się oglądając ten film.
Film "Nieproszeni goście" jest już dość stara produkcją. Sama historia jest dość konwencjonalna. Można by było powiedzieć, że film nie wychodzi poza granice gatunku, lecz idzie tym samym schematem. Dziewczyna, która traci matkę, próbuje poznać prawdziwą przyczynę jej śmierci. Nawiedzające ją duchy, różne insynuacje przyszłej macochy. W prawdzie nie ma tego powiewu świeżości, ale film był dla mnie dużym zaskoczeniem. A zakończenie... mistrzowskie. Od samego początku trop prowadzi do jednoznacznego odkrycia tej zagadki, lecz wszystko na końcu się zmienia. Reżyserowie przedstawili w takim sposób tę historię, że od ekranu nie można się oderwać. To film, przy którym trzeba być bardzo skupionym, bo można się naprawdę przegapić dużo istotnych szczegółów. Film się nie dłużył, ale wręcz odwrotnie. Czas szybko zleciał.
Jedno jest pewne, że możemy spodziewać się.... Krwi! Zwrotów akcji i niezrozumianych momentów, które dopiero na końcu nabierają sensu.
Dla kogo jest ten film? Na pewno dla osób, które lubią oglądać filmy, gdzie motywem przewodnim jest śmierć, choroba psychiczna, zagadka, krew.
To film dla osób o mocnych nerwach, bo w pewnych momentach naprawdę można się przestraszyć (bynajmniej ja tak miałam).
Gorąco polecam produkcję braci Guard!
A ci co już znają film "Nieproszeni goście" - napiszcie swoje opinie w komentarzach.
Czytelniczej soboty życzę!
R.
Gatunek: Thiller, horror
Produkcja: Kanada, Niemcy, USA
Premiera w Polsce: 17 kwietnia 2009
Reżyseria: Charles i Thomas Guard
Czas trwania: 87 minut
Obsada: Emily Browning, Arielle Kebbel, David Stratharin, Elizabeth Banks
Cześć!
Post miał pojawić się już w czwartek, jak co tydzień, lecz nie byłam w stanie opublikować "Filmu na Weekend". Na blogu teraz dużo się pozmieniało. Praktycznie cały wizerunek strony uległ zmianie, co pochłonęło mój wolny czas.
Ale jak to się mówi: Lepiej późno niż wcale, a dzisiaj przychodzę do was z filmem, który spowoduję, że powieje tutaj trochę grozą...
Po dziesięciu miesiącach pobytu w szpitalu psychiatrycznym Anna w końcu wraca do domu. Wcześniej mama ginie w pożarze, a Anna próbuje popełnić samobójstwo. Kiedy opuszcza mury ośrodka, dowiaduje się, że jej ojciec związał się z młodszą od siebie pielęgniarką, która opiekowała się jej chorą mamą. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie fakt, że pierwszej nocy dziewczynę nawiedza duch matki, który za swoją śmierć obwinia Rachel, nową kobietę ojca. Anna i jej siostra zaczną prowadzić śledztwo, ale czy cokolwiek znajdą tego dowiecie się oglądając ten film.
Film "Nieproszeni goście" jest już dość stara produkcją. Sama historia jest dość konwencjonalna. Można by było powiedzieć, że film nie wychodzi poza granice gatunku, lecz idzie tym samym schematem. Dziewczyna, która traci matkę, próbuje poznać prawdziwą przyczynę jej śmierci. Nawiedzające ją duchy, różne insynuacje przyszłej macochy. W prawdzie nie ma tego powiewu świeżości, ale film był dla mnie dużym zaskoczeniem. A zakończenie... mistrzowskie. Od samego początku trop prowadzi do jednoznacznego odkrycia tej zagadki, lecz wszystko na końcu się zmienia. Reżyserowie przedstawili w takim sposób tę historię, że od ekranu nie można się oderwać. To film, przy którym trzeba być bardzo skupionym, bo można się naprawdę przegapić dużo istotnych szczegółów. Film się nie dłużył, ale wręcz odwrotnie. Czas szybko zleciał.
Jedno jest pewne, że możemy spodziewać się.... Krwi! Zwrotów akcji i niezrozumianych momentów, które dopiero na końcu nabierają sensu.
Dla kogo jest ten film? Na pewno dla osób, które lubią oglądać filmy, gdzie motywem przewodnim jest śmierć, choroba psychiczna, zagadka, krew.
To film dla osób o mocnych nerwach, bo w pewnych momentach naprawdę można się przestraszyć (bynajmniej ja tak miałam).
Gorąco polecam produkcję braci Guard!
A ci co już znają film "Nieproszeni goście" - napiszcie swoje opinie w komentarzach.
Czytelniczej soboty życzę!
R.